VII Szczep „Na Nieznanych Wodach”
Wakacje, niestety, powoli zbliżają się do końca. Zuchy i harcerze VII Szczepu „Antidotum” aktywnie spędzają wspólnie czas, wykorzystując piękną pogodę, chociażby na basenie w „Pszczelniku” czy na „Bugli”. Wracają też często myślami do tegorocznego obozu nad morzem, gdzie połączyły ich wspaniałe przygody „Na Nieznanych Wodach”…
Obóz harcerski był podsumowaniem całorocznej pracy, stanowił też doskonałą okazją do zdobycia sprawności, nowych umiejętności, sprawdzenia się w wielu niecodziennych sytuacjach, nawiązywania znajomości i przyjaźni. Wiele osób po raz pierwszy w życiu spało w namiocie. Z pewnością dla niektórych przeżyciem też były nocne warty. Każdemu uczestnikowi pozostało w pamięci coś innego. Obóz w Jarosławcu był czasem wspaniałej zabawy, poznawania tajników pirackiego życia, przez które poprowadził dzielnych siemianowiczan Jack Sparrow i jego załoga.
Oprócz typowych nadmorskich atrakcji jak plażowanie i kąpiel w morzu, druhny i druhowie mogą wspominać wycieczkę do Darłowa, gdzie z powodu wietrznej pogody niestety tylko obejrzeli pokład statku , wyprawę do Słowińskiego Parku Narodowego i przejście przez ruchome wydmy, zwiedzanie latarń morskich, dwudniową wędrówkę i noc pod gołym niebem. Młodzi skauci wzięli udział w wielu grach terenowych, w których nieodzowna okazała się umiejętność czytania mapy i posługiwanie kompasem. Nie nadaremno ćwiczyli też np. wiązanie węzłów, nadawanie alfabetem Morse’a, rozbijanie namiotu czy też podchodzenie. Nawet codzienna zaprawa – gimnastyka - okazała się przydatna podczas zajęć w parku linowym. „Biszkopty” (uczestnicy, którzy byli na obozie pierwszy raz) przeszli pozytywnie próbę i „chrzest”, stając się prawdziwymi obozowiczami. Niektórym dane było złożyć Przyrzecznie Harcerskie…
Wiele wzruszających chwil miało miejsce przy ogniskach i kominkach, które wspólnym podsumowaniem kończyły każdy dzień. A gdy przyszło spotkać się po raz ostatni w braterskim kręgu
i zaśpiewać: „morza i oceany grzmią pieśni pożegnalny ton, jeszcze nie raz zobaczymy się, a teraz czas stawić żagle i z portu wyruszyć na ląd”, wszyscy mieli w oczach łzy. Odnaleźli bowiem
w obozowym „pirackim kufrze” coś cenniejszego niż złoto i kosztowności : przyjaźń. Pożegnali się jednak z nadzieją, że to nie koniec ich przygód na harcerskim szlaku…