Z narodzenia Pana...
W dobie hipermarketów atmosfera świąt Bożego Narodzenia narzuca się wręcz od jesieni. Oto w jednym z siemianowickich sklepów już 1 października wystawiono okolicznościowe gadżety. Powoduje to, że gdzieś, jakby nawet niechcący, ucieka cała magia, z jaką od dziada pradziada Boże Narodzenie jest celebrowane.
Widać jeszcze wieczorami, jak do naszych kościołów, z lampionami w ręku podążają najmłodsi parafianie. To znak, że zaczął się adwent i czas pójść na roraty. Znamienne, że to właśnie dzieci najbardziej czekają na urodziny Bożej Dzieciny i nie są im trudne wiatry, nieraz lody, wszelakie przeciwności. Światełko lampionu dziś przybiera nieco inną postać. Popularne staje się odpalanie "betlejemskiego światła pokoju", pielegnowane szczególnie przez harcerzy. To akcja zainicjowana w 1986 roku w Austrii.
Rychtuje się też pierniki o specyficznym, charakterystycznym tylko dla tego okresu smaku. To właśnie pierniki o smaku goździków przekonały wielu karlusów, że goździk to nie ino kwiotek. Rzeczone pierniki przygotowane już być muszą na dzień św. Mikołaja, by odwdzięczyć się Świętemu za gyszynki.
Ryby, czyli oczywiście karpie, to dla niektórych wręcz kwintesencja świąt. Ongiś, kiedy stało się w godzinnych kolejkach za karpiami, w oczekiwaniu kiedy wreszcie "rzucą", zdobywano rybę na wigilijny stół już wiele dni przed Bożym Narodzeniem. Pływały sobie one w wannie, czekając... wyroku. Dziś ekolodzy by wiele o tym powiedzieli, a rodzaje toreb, worków (oczywiście, ekologicznych), w jakich sprzedaje się karpie mogłoby być przedmiotem osobnej rozprawki.
Prócz karpi, sztandarową pozycją na śląskich stołach są makówki. Już sama myśl o tym, przygotowywanym na swojskiej recepturze przez nasze babki daniu sprawia, że lubimy Boże Narodzenie.
W ten magiczny czas wpisuje się dzień św. Mikołaja. To jakby przedsmak świąt, prezentów, niepodzianek. Na Śląsku, do dzieci z gyszynkami przychodzi biskup Mikołaj, a nie krasnal Mikołaj. Co rozdaje, pozostaje tajemnicą rodziców i najbliższych, jednak gdy dostaje się rózgę, czas się ustatkować. W dzień św. Mikołaja, w wielu śląskich parafiach pod wstawiennictwem tego świętego rozpoczyna się kolędowanie. To tradycyjne marsze przebierańców zwane "mikołajstwem".
13 grudnia niekoniecznie kojarzy się nam z Bożym Narodzeniem. W Szkole Podstawowej nr 3 na Laurahicie do dziś pielęgnuje się ten dzień w postaci imprezy "Łucyjo – nasze śląskie halloween". Uważa się, że Łucyjo chroni od czarów, czarownic, heksów i innych szczigów, jak podaje obyczajopisarz.
Teraz już tylko Wilijo. - A kiedy obchodzicie? - 24 grudnia. - A, to jeszcze przed świętami! - głosi dialog popularnego polskiego filmu. No tak, wigilia to polski zwyczaj. Uroczysta kolacja, prezenty od Dzieciątka, kolędy, opłatek, życzenia, wszyscy wszystkim... "A skąd Dzieciątko przynosi prezenty? Z nieba". A potem nocna msza św., zwana pasterką. I, jak to mówią – święta, święta i po świętach.
Na okres Bożego Narodzenia przypada też tradycja budowania stajenek, mających odwzorowywać miejsce urodzenia Chrystusa. W naszym regionie wszystkie stajenki starają się, by dorównać tej w Panewnikach, gdzie od lat lud śląski zmierza jako do śląskiej betlyjki. Wiedzieć wypada, że pierwszą stajenkę zbudował św. Franciszek z Asyżu już w 1223 roku!
Na drugi dzień świąt Bożego Narodzenia przypada wspomnienie św. Szczepana, pierwszego męczennika. Wtedy to rozpoczyna się kolędowanie, lub też, jak kto woli – pastuszki. To odwiedzanie domów w okolicy przez grupy przebierańców do dziś ma swoich spadkobierców. Jeszcze święto Młodzianków, dla upamiętnienia rzezi niewiniątek sprokurowanej przez żydowskiego kóla, Heroda. No i wnet Sylwestra.
Rzecz jasna, czas ten jest też szczególny temu, by sobie wzajemnie winszować. Co i Czytelnikom ze świątecznym ukłonem czynimy