Zawodówki wrócą do łask
Dzięki reformie edukacji brak pracowników wykwalifikowanych ma być znacznie mniej odczuwalny przez przedsiębiorców. Ale potrzebne jest jeszcze odpowiednie nastawienie, w którym szkoły branżowe nie będą traktowane po macoszemu Wojewódzka Rada Dialogu Społecznego w Katowicach rekomenduje systemowe rozwiązania mające na celu dostosowanie kształcenia zawodowego do potrzeb pracodawców oraz zintegrowania rynku pracy za rynkiem edukacji zawodowej – czytamy w stanowisko przyjętym przez Wojewódzką Radę Dialogu Społecznego w Katowicach.
To już była kolejna debata na temat reformy edukacji. Jej jednym z podstawowych elementów będzie powrót do szkolnictwa zawodowego.
Powrót do dawnych lat świetności szkolnictwa zawodowego nie będzie łatwy, ale jest jak najbardziej możliwy. Musimy sobie jednak zdawać sprawę, jaki dystans mamy do pokonania. Podstawowym problemem jest drastyczny spadek liczby uczniów. Jeszcze w 2002 roku do egzaminu gimnazjalnego podchodziło 67651 uczniów. Teraz ta liczba wynosi 37613 i jest aż o 30 tysięcy mniejsza – twierdzi Urszula Bauer, Śląski Kurator Oświaty.
Obecna sytuacja na rynku pracy być może niektórych nastawia optymistycznie. Wszak ze znalezieniem zatrudnienia nigdy nie było tak łatwo w minionych latach. To sprawa ożywienia gospodarczego, ale też problemów demograficznych (już 16 proc. Polaków jest w wieku 65+), z którymi Polska boryka się od pewnego czasu. Przedsiębiorcy mówią, że w efekcie cierpią na brak wykwalifikowanych pracowników. Tylko w hutnictwie przewiduje się na koniec 2018 r. wakat dla w sumie 1600 osób. Powrót do łask szkolnictwa zawodowego ma to zmienić.
Urzędnicy z Wydziału Edukacji i Nauki Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego zwrócili uwagę, że wszystkie oczekiwane elementy kształcenia zawodowego z powodzeniem już funkcjonują w szkołach medycznych. Dla nich zaś bolesna może okazać się zmniejszona subwencja oświatowa, której wysokość ma być uzależnienia od pozytywnej zdawalności egzaminów przez uczniów. Istnieje realne ryzyko – zdaniem pracowników Wydziału Edukacji i Nauki – że niektóre szkoły medyczne będą miały przez to kłopoty finansowe.
Przedstawiciele MEN tłumaczą zmniejszoną subwencję oświatową tym, że nie chcą dłużej opłacać samego tylko chodzenia do szkoły. Stawiają na efektywność, stąd pomysł uzależnienia kwoty pieniędzy od zdawalności egzaminacyjnej uczniów. Podsekretarz stanu w MEN Marzena Machała obiecała, że ministerstwo będzie uważnie sytuację w tym względzie monitorować i kontrolować.
Michał Tabaka