„Jest co robić”
Z Henrykiem Falkusem o Komisji Historycznej rozmawia Wojciech Kempa
- Jak to się stało, że stanął Pan na czele Komisji Historycznej, powołanej przez Prezydenta Miasta.
- Patrząc na miasto Siemianowice Śląskie, od lat dostrzegałem istnienie szeregu „białych plam”, które wymagały wyjaśnienia i upamiętnienia. Już w latach dziewięćdziesiątych starałem się działać na rzecz ocalenia od zapomnienia tego, co godne jest pamiętania. Pierwszą sprawą była kwestia pomnika policjantów z komisariatu siemianowickiego. Zaczęło się od zdjęcia, które zostało wypatrzone przez Artura Garbasa, obecnie pracownika Muzeum Miejskiego, a wówczas funkcjonariusza policji. Na tym zdjęciu przedwojenny siemianowicki policjant stał z szablą na tle tego właśnie pomnika, który pierwotnie stał przy ul. Szkolnej, gdzie przed wojną był komisariat policji. Dziś w tym miejscu stoi wieżowiec. Tam leżała bryła pomnika, który okazał się jedynym pomnikiem w Polsce ufundowanym przez policjantów w związku z powrotem Górnego Śląska do Macierzy. Zajęliśmy się odbudową tego pomnika, przy czym został on przeniesiony w inne miejsce. Stoi on obecnie przy Komendzie Miejskiej Policji przy ul. Jana Pawła II. Niezwykłe były też losy siemianowickich policjantów, których los rzucił na wschód. Większość z nich została zamordowana w Twerze. Dzięki pomocy Rodziny Policyjnej z Katowic udało się ustalić nazwiska prawie połowy członków przedwojennego garnizonu policji siemianowickiej. Później ufundowane zostały tablice, które są poświęcone pomordowanym na wschodzie policjantom.
- Wróćmy jednak do początków działalności Komisji Historycznej, jako że sprawa tablic to już temat nieco późniejszy...
- Komisja Historyczna została powołana przez prezydenta Jacka Guzego przy okazji prac związanych z odsłonięciem Pomnika Czynu Niepodległościowego, którego cokół stanowił integralną część Pomnika Powstańców Śląskich, rozebranego przez Niemców w roku 1939 i który dzięki zapobiegliwości kamieniarza Richtera przetrwał. To było pierwszym zadaniem Komisji Historycznej. Kolejnym było odnowienie, a właściwie wykonanie grobu żołnierzy 75 pułku piechoty, którzy zginęli w walkach o kopalnię „Michał”.
- Osób pozytywnie zakręconych na punkcie historii w naszym mieście nie brakuje.
- Jest takich osób trochę. W szczególności chciałbym tu podkreślić wkład takich osób jak Artur Garbas czy Melchior Barszcz.
- A co czeka nas w przyszłości?
- Chcemy przypomnieć siemianowiczanom, że na terenie miasta w czasie wojny, a także zaraz po jej zakończeniu istniały obozy pracy. Największy z nich mieścił się przy ul. Kapicy. Plenery obozu z roku 1945 posłużyły za scenografię dla filmu Kazimierza Kutza „Krzyż Walecznych”. Chcemy upamiętnić to miejsce. Zastanawiamy się też nad formą upamiętnienia filii obozu Auscwitz, która mieściła się na terenie Huty „Jedność”. Chcemy też zaopiekować się grobem pułkownika Stanka, który jest w bardzo złym stanie. Jest więc co robić...