Jak to było z tymi wideorejestratorami?
Do naszej redakcji dotarła dziś informacja, że wideorejestrory działające na kilku skrzyżowaniach w naszym mieście i służące poprawie stanu bezpieczeństwa w ruchu drogowym działały bez koniecznego zgłoszenia do Głównego Inspektora Transportu Drogowego. Postanowiliśmy sprawę wyjaśnić.
Od kilku już ładnych lat jednym z ważniejszych priorytetów prezydenta Jacek Guzego jest poprawa bezpieczeństwa na naszych drogach. Między innymi temu służyły budowy rond (w zgodnej opinii fachowców najbezpieczniejszych form skrzyżowań) oraz zmiana układu komunikacyjnego w różnych miejscach. Takimi elementami były i cały czas są także wideorejestratory, zainstalowane m.in. na skrzyżowaniu ul. Wróblewskiego i Jagiełły – w tym konkretnym przypadku mają głownie „wyłapywać” bardzo groźne przypadki przejeżdżania na czerwonym świetle.
Jak istotne są takie działania mogliśmy się wszyscy przekonać kilka miesięcy temu, przy okazji niestety tragicznego zdarzenia na innym skrzyżowaniu, w wyniku którego zginął młody człowiek.
- Ciągle tak naprawdę szukamy sposobów na podwyższenie bezpieczeństwa na naszych ulicach, w czym rzecz jasna mocno współpracujemy z naszą policją – mówi Piotr Saternus, komendant siemianowickiej Straży Miejskiej.
Wspomniane wideorejestratory nie są własnością SM, która je jedynie użytkuje. Dokładnie robi to od 21 grudnia 2012 r.
- Od tego czasu ustalaliśmy z ich właścicielem, do kogo należy obowiązek zgłoszenia sprawy do Głównego Inspektora Transportu Drogowego. Jak się później okazało wprowadzono mnie w błąd – przyznaje Saternus.
Bo jak wskazują przepisy takie zadanie spoczywa na barkach właśnie komendanta straży miejskiej.
- Po wykryciu tego błędu natychmiast zawiesiłem system, który nie działał w sumie od 1 maja do 30 czerwca 2013 r. Równolegle zwróciłem się do Głównego Inspektora Transportu Drogowego z prośbą o stosowne zezwolenie. Otrzymałem je 14 czerwca. Chciałem być jednak tym razem w pełni pewny i sprawdzałem wszelkie inne kwestie formalno-prawne, by nie mieć już cienia wątpliwości. System wideorejestratorów uruchomiliśmy ponownie 1 lipca – wspomina Saternus.
Miesiąc później, w sierpniu, do Jacka Guzego, prezydenta Siemianowic Śl. trafia pismo od Andrzeja Pilota, I wicewojewody śląskiego, w którym podejmowana jest ta sprawa i zawarta jest sugestia, jakoby za zwłokę rejestracji tych urządzeń w GITD odpowiadał komendant siemianowickiej SM. Jednocześnie I wicewojewoda wnioskuje w tym piśmie o wyciągniecie wobec komendanta konsekwencji służbowych.
- Prezydent bacznie badał sprawę. Faktycznie, wychodzi na to, że komendanta SM wprowadzono w błąd, który następnie bez zbędnej zwłoki go naprawił. Nie zmienia to jednak innego faktu: wykroczenia drogowe tam popełnione są jednoznaczne. Prezydent wysłał pismo do I wicewojewody, w którym wytłuszcza swoje argumenty i informuje, że odstępuje od wyciągnięcia konsekwencji służbowych wobec komendanta siemianowickiej SM. I w tym miejscu sprawa się kończy. Bowiem I wicewojewoda przyjął taką informację. Nie uznał tych argumentów za bezpodstawne i nie poinformował o rzekomym przestępstwie stosownych służb – przekonuje Jakub Nowak, rzecznik UM Siemianowice Śl.
A co z ukaranymi w okresie od grudnia do końca kwietnia kierowcami?
- Za każdym razem kierowca, który nie zgadza się z takich, czy innych powodów na nałożony na niego mandat, ma prawo podjąć stosowne przewidziane prawem czynności – mówi Jakub Nowak.