W pałacowych komnatach i wśród żubrów
Celem kolejnej, finansowanej przez Urząd Miasta, wycieczki najmłodszych z Domu Kultury „Chemik” była Pszczyna. Nazwa miasta – po polsku Pszczyna, po niemiecku Pless – doczekała się kilku teorii na temat swego pochodzenia. Ezechiel Zivier wysunął hipotezę, że kiedyś właścicielem ziem był niejaki Pleszko (lub Leszko, mógł nim być Leszek, książę raciborski). W XIX w. Henryk Schaeffer twierdził, że nazwa Pszczyna to pochodzenia łacińskiego określenia plescitum, oznaczającego ogrodzony dla celów łowieckich rewir leśny.
Dzieje Pszczyny i ziemi pszczyńskiej sięgają już setek lat. Ziemia pszczyńska jako odrębna jednostka administracyjna zaistniała dopiero w 1407 r., jednak już wcześniej tereny wokół Pszczyny miały swój specyficzny charakter. Pierwsza wzmianka o mieście Pszczyna w dokumentach sprzed wieków pojawia się w 1303 r., lecz tak naprawdę miasto założono znacznie wcześniej. Przebiegał tędy od wczesnego średniowieczna ważny szlak handlowy z dalekiej Rusi przez Kraków w kierunku Bramy Morawskiej i dalej – nad Dunaj.
Przez ostatnie lata Pszczyna znów wypiękniała. Odrestaurowano kamieniczki przy Rynku, który jednocześnie otrzymał nową nawierzchnię ze szpalerem platanów. Zmieniono nawierzchnię ulic na starym mieście – położono bruk, a wyłączona z ruchu ulica Piastowska stała się przyjemnym deptakiem ze stylowymi latarniami, ławeczkami i klombami. Dzięki prywatnym inwestorom wreszcie odzyskały dawny blask zaniedbane do tej pory mniej znane obiekty książęce – dworek Ludwikówka i pałacyk Bażantarnia w Porębie.
Gościliśmy m. in w samym centrum Pszczyny- na rynku miejskim, zwiedzając okoliczne zabudowania, goszcząc w Pałacu, gdzie oglądaliśmy wizualizacje wnętrz na przestrzeni wieków. Udaliśmy się także do najgłębiej położonego miejsca w tym obiekcie- zbrojowni, która przedstawiała najciekawsze okazy militarne. Ekspozycja rozpoczynała się chronologicznie- od pierwszych prymitywnych konstrukcji stworzonych przez człowieka, czyli prowizorycznej dzidy, ostrzy czy łuku aż po XIX- wieczne masywne armaty, halabardy, miecze, piki aż po działa, strzelby prochowe oraz inne materiały wybuchowe.
Na koniec naszej eskapady wyruszyliśmy do Jankowic, gdzie w Stacji Hodowli Żubrów mieliśmy okazję poznać mieszkańców tego rezerwatu. Po kilkunastu minutach najstarsze żubry (już przyzwyczajone do odwiedzin człowieka w ich miejscu przebywania od wielu lat) lekko nieufnie, podchodziły do ogrodzeń z nadzieją, że dzieci rzucą w ich stronę owoce jabłoni, która rosła nieopodal. To właśnie jabłka są jednym z najchętniej jedzonych przysmaków tutejszych żubrów. Żubry wrzucają jabłka „na ząb”- przed konkretnym posiłkiem zjadają najczęściej zielonkawe papierówki.
Pod okiem opiekunów, milusińscy obserwowali mieszkańców rezerwatu aż do czasu, gdy nastała pora powrotu. Miło kapryśnej pogody wycieczka była jak najbardziej udana.