Rośnie Park Przemysłu na granicy miast
Mirosław Czarnik, prezes Górnośląskiego Parku Przemysłowego, nie rzuca słów na wiatr. Przy okazji podpisania listu intencyjnego w sprawie wspólnemu budowaniu drogi przez prezydenta Siemianowic Śl. i Katowic zapowiadał dalsze inwestycje w tym miejscu, które przełożą się na miejsca pracy. I faktycznie: kolejni potentaci na rynku pracy i nie tylko wprowadzają się do biurowców GPP.
Nikt już nie może mieć wątpliwości, że właśnie na naszych oczach zmieniają się tereny na granicy Siemianowic Śląskich i stolicy województwa (po dawnej cynkowni, w kierunku Inter-Komisu).
- Teraz pracuje tutaj około tysiąca ludzi. Do 2015 roku planujemy, że pracę tutaj znajdzie nawet 4000 osób. Głównie właśnie z Siemianowic Śląskich i Katowic. Dlatego inicjatywa dotycząca budowy wspólnej drogi jest jak najbardziej słuszna – twierdzi Mirosław Czarnik.
Obecnie na terenie GPP funkcjonują ultra nowoczesne biurowce, z systemami naświetlania, odzyskiwania energii. Do takich standardów bowiem przyzwyczajone są międzynarodowe korporacje.
Budynek kosztował 34 mln zł. Całość ma osiem kondygnacji i ponad 11 tys. m kw. powierzchni. Nazwano go Otto Stern – na cześć pochodzącego z Żor fizyka, laureata Nagrody Nobla.
- Zastosowaliśmy podwójny system wentylacji. Dzięki temu na jednym piętrze komfortowo może pracować 150 osób, a nie jak w wybudowanym wcześniej biurowcu 126 osób – wylicza zalety Sterna szef GPP.
Stern nie ma własnego systemu trigeneracji (produkcja prądu, ciepła i chłodu z gazu ziemnego). Ta instalacja znajduje się w budynku Goeppert-Mayer i Stern z niej korzysta. W obydwu budynkach jest też taki sam system żaluzji, który jest sterowany przez stację pogodową. Zapobiega to nadmiernemu nagrzewaniu się wnętrz biurowców. Głównym najemcą biurowca została firma ING Services Polska, która zatrudnia w Katowicach 500 osób.
Przypomnijmy: właśnie tereny obecnie zagospodarowywane systematycznie przez GPP ma połączyć wspólna droga Siemianowic Śl. i Katowic. Oba miasta musiałyby wyłożyć na ten cel po ok. 50 mln zł. Rzecz jasna w grę wchodzi jedynie dofinansowanie unijne.
- Stając o te pieniądze w szranki razem z Katowicami mamy zdecydowanie większą szansę na sukces. Przy takich założeniach nasz wkład własny oscylowałby w okolicach 8 mln zł i na taki scenariusz jesteśmy jak najbardziej przygotowani – zapewnia Jacek Guzy, prezydent Siemianowic Śl.