PRZYGARNIJ MNIE, BO JUŻ MAM DOSYĆ TEJ WOLNOŚCI
Nazywam się Beks, od „beksy” bo darłem się o saszetki. Mama mnie zostawiła, więc nie wiedziałem jak zdobyć jedzenie. Ludzie pomogli, zaopiekowali się mną i innymi wolnymi kotami. Stworzyliśmy fajne stadko. Ale znaleźli się inni „dobrzy” ludzie i z całej rodzinki... zostałem sam. Jest mi źle i boję się. Obecnie zachorowałem i jestem u tych, którzy o nas dbali. Leczą mnie i jestem do wzięcia. U nich zostać nie mogę, szkoda. Mają dwa uratowane stałe kocury, ale są wobec mnie wstrętne, wstrętne, wstrętne.
Jestem przystojny, niezbyt duży, czysty, wykastrowany i regularnie odrobaczany. Jak się okazało również kuwetkowy i lubię spać w łóżku; ale jak nie chcesz, to nie muszę.
W dzieciństwie chorowałem, wtedy też mnie leczyli, ale niestety pozostałością po kocim katarze są zepsute zęby. Będą je usuwać. Więc jak mam się bronić na wolności? Muszę mieć dom. Łzawi mi wciąż oko – jeden „dobry człowiek” rzucił we mnie bryłą lodu. Miał celny rzut, choć był stary.
Poza tym jestem kotem doskonałym. Oferuję mruczando za głaskanie. Więcej szczegółów o mnie pod numerem tel. 531-696-221. Pośpiesz się, bo lato się kończy i zimne, mokre pory nadchodzą.