Dzwon i lampa górnicza przeciw demonom
Nie tylko pałac stanowiący rezydencję Mieroszewskich, a potem Donnesmarcków miał swoje legendy i duchy. Z wieloma innymi, starymi, siemianowickimi obiektami też związane są niesamowite historie. Mnóstwo ich ocalił od zapomnienia Antoni Halor, ale i nauczyciele Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Zawodowych także wypytywali najstarszych mieszkańców miasta o znane im opowieści i efektem tego jest zbiór podań zatytułowany „Tydzień z siemianowickimi duchami”, stojący na półce szkolnej biblioteki. Znajdziemy w nim legendę dotyczącą bytkowskiej kapliczki Jana Nepomucena.
„Syn bytkowskiego dziedzica udał się na wojnę z Turkami. Niestety, zamiast wrócić z łupami dostał się w jasyr i groziły mu galery. Zrozpaczony ojciec złożył śluby przed ołtarzem, obiecując za ocalenie syna ufundowanie wotywnego kościoła w Bytkowie. Po powrocie sukcesora zapomniał jednak o przyrzeczeniu trwoniąc pieniądze na wystawne uczty i zbytki. Gdy przebrała się miarka, tajemnicza choroba zabrała najpierw syna, a później wiarołomnego ojca, który nie zaznał spokoju w grobie.
Odtąd wokół bytkowskiego dworu zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Późną nocą zajeżdżały hałaśliwe fury, na których dokazywał rozpustny hrabia z wszetecznymi dziewkami. Za nimi pojawiała się diabelska kapela i rozpoczynały się tańce. Zabawa trwała do rana; jej echo niosło się przez pola i lasy, odstraszając mieszkańców folwarku. Przypadkowi przechodnie widywali w tej okolicy a to barana z głową psa i ryjem dzikiej lochy, a to czarnego kozła.
Ktoś wpadł na pomysł, aby w miejscu, gdzie pojawiali się piekielni goście, wznieść kapliczkę. Zabieg ten jednak nie odstraszył czarnych mocy. Postanowiono więc przeciw duchom użyć odwracającej zło siły — poświęconego dzwonu i jego alarmującego dźwięku.
Ksiądz proboszcz michałkowicki dokonał obmycia dzwonu, specjalnie na ten cel poświęconą wodą, oraz namaszczenia olejem chorych w kształcie krzyża, siedmiokrotnie po stronie zewnętrznej, czterokrotnie od wewnątrz. Wypowiadał podczas tej czynności słowa: „Niech będzie święty i błogosławiony ten znak, Panie. W imię Ojca, Syna i Ducha Świętego. Ku czci św. Nepomucena. Pokój z tobą”. Pod koniec świętego obrzędu, gdy kapłan ustawił kadzielnicę pod dzwonem, aby unoszące się z niej wonne obłoki napełniły cały dzwon, bytkowianie odmówili krótką modlitwę: „Gdziekolwiek rozlegać się będzie dźwięk tego dzwonu, niech od tego miejsca z dala się trzyma moc nieprzyjaciół, cienie duchów, gwałtowne wichry, uderzenia piorunów i grzmoty.”
Odtąd każdego wieczoru o zmroku bito w dzwon i zapalano lampę górniczą, które już skutecznie chroniły przed demonami ciemności, ujarzmiały potęgi zła, ułatwiając orientację zbłąkanym duszom, udającym się do królestwa zmarłych. Z czasem zapomniano o nie dotrzymującym słowa dziedzicu oraz o cudownym dzwonie i lampie.
Do dziś jednak przetrwała kapliczka, stojąca samotnie wśród betonowych bloków mieszkalnych; dawniej kryta gontem, czyli szondziołami — jak mawiali miejscowi. Już w XVIII w. musiał znajdować się w niej dzwonek, skoro jego zasadniczym przeznaczeniem było orientowanie wieśniaków w czasie. Dzwonek obwieszczał chłopom pańszczyźnianym z Bytkowa godziny rozpoczynania pracy rano, przerwę obiadową, zaczynającą się na Anioł Pański jak też zakończenia pracy wieczorem. Służył również do oznajmiania wszystkim o zgonie każdego z mieszkańców wsi, o nabożeństwie majowym i różańcowym lub innych uroczystościach.”