Nasi Nieobecni
To taki dzień, kiedy z jednej strony tak bardzo odczuwamy brak, tych którzy odeszli, z drugiej równie mocno, myślami, sercem, a wreszcie, udając się na miejsce ich wiecznego spoczynku , także fizycznie, jesteśmy z nimi blisko.
1 listopada, to czas zarezerwowany dla tych, których nieobecność jest dla nas najbardziej bolesna, ale przecież zbliżający się Dzień Wszystkich Świętych, skłania też do szerszej refleksji o przemijaniu, o naszym miejscu w czasie, o nadawaniu mu sensu. Przypomina też o wdzięczności dla naszych Nieobecnych. Za to, że po prostu byli. Dzielili z nami radości i zmartwienia. Że z nimi nie czuliśmy się samotni. Kochali nas, przyjaźnili się z nami, pracowali z nami.
W mijającym roku pożegnaliśmy wyjątkowego człowieka, Honorowego Obywatela Siemianowic Śląskich dr Stanisława Sakiela. Swoje życie w ogromnej części poświęcił – nie, on tak nie nazwałby tego, więc raczej powiem: oddał – pacjentom. Ciągle jest między nami. Dzieło jego życia, szpital, który wyrywa ludzi z objęć śmierci, potrafi przynieść im ulgę w strasznym cierpieniu, nadal jest mocno wpisany w krajobraz Siemianowic Śląskich, stanowi uznaną, szanowaną markę. „ Siemianowicka oparzeniówka” – te dwa słowa zawsze wypowiadane są z ogromną estymą, z nadzieją. Dawać nadzieję za życia i jeszcze po nim – czyż to nie wspaniała nieśmiertelność?
Alojzy Supernok, to inna, powszechnie znana siemianowiczanom, postać, którą pożegnaliśmy w 2013 roku. Był członkiem Komitetu Obywatelskiego "Solidarność", w latach 90. współzałożycielem Siemianowickiego Ruchu Samorządowego, inicjatorem zmian w samorządzie lokalnym. W latach 1998-2002 przewodniczył Radzie Miasta , wcześniej, przez dwie kadencje będąc jej wiceprzewodniczącym. W tym czasie podejmował wiele inicjatyw na rzecz rozwoju Siemianowic Śląskich, swoimi działaniami przyczyniając się do polepszenia warunków życia mieszkańców. Te słowa, choć prawdziwe, brzmią zbyt oficjalnie, jeśli dotyczą kogoś, kto tak, jak pan Alojzy, ujmował wszystkich ogromną uczynnością i gotowością niesienia pomocy.
I jeszcze ktoś bardzo znany, kto odszedł w bieżącym roku. Była członkinią kilku działających na terenie miasta organizacji - Towarzystwa Przyjaciół Siemianowic Śląskich, Stowarzyszenia Wspólnota Siemianowicka, harcerstwa. Można było ją spotkać zawsze tam, gdzie działo się coś ciekawego w siemianowickiej kulturze. Sama zresztą była osobą zaprzyjaźnioną z niejedną Muzą. Ale najbardziej charakterystycznym jej rysem było to, że owa wrażliwość nie pozostawała jedynie w rejonach Parnasu, lecz była prawdziwym napędem aktywności Tosi, czyli Antoniny Szandarowej. Aktywności skierowanej niezmiennie na niesiesie uśmiechu, pozytywnej energii, pomocy innym. Jeśli w rozmowie z nią, ktoś mimochodem wspomniał o jakichś kłopotach, ot tak, „ z rozpędu”, czy aby się „ wywnętrzyć” – to Tosia natychmiast się tym zainteresowała i podejmowała działania. Obrazem skali zyskanej sympatii był po brzegi wypełniony kościół św. Krzyża podczas mszy żałobnej.
Wspominam troje Nieobecnych, bo byli powszechnie znanymi osobami, ale przecież każda śmierć dla najbliższych, ma taki sam wymiar, taki sam ciężar. I każdy, choćby był najskromniejszą postacią, zostawia po sobie żal. Ale nie tylko, bo jak śpiewali w pięknej, poetyckiej piosence Golec uOrkiestra:
„Choć prawda jest taka
Że dla nich na zawsze
Stanęły słoneczne zegary
To ciągle są obok
By w tym co robimy
Dodawać nam siły i wiary”.