Najlepiej wszystko zburzyć i sprzedać. Ale jak?
Błędy i to największe popełniono na samym początku, czyli ponad 10 lat temu. Teraz najlepiej całość wyburzyć i sprzedać pod nowy projekt. A i tak wtedy jest szansa, że nie wszystkie zaległości – zwłaszcza wobec byłych pracowników – uda się spłacić. Tyle wynika ze słów obecnego likwidatora Huty „Jedność” SA
- Jeszcze w swojej zawodowej rzeczywistości nie spotkałem się z czymś takim, co tu zastałem – przyznaje i dodaje: - Huta jest już 11. rok w stanie likwidacji, jak się okazało, bez uregulowania stanu prawnego. To stało się moim priorytetem.
Błędów i to popełnionych na samym starcie całego procesu – było bez liku, Przykładem są mieszkania zakładowe. Przypomnijmy: z ponad 1200 takich mieszkań 600 wykupiono na preferencyjnych zasadach. 617 z kolei trafiło pod egzekucje komorniczą.
- Cały majątek Huty jest pod egzekucją komorniczą – wtrąca Herbut.
Zdaniem obecnego likwidatora 10 lat temu należało zagospodarować te mieszkania przez wspólne działania z miastem lub spółdzielniami mieszkaniowymi. Warto w tym miejscu wspomnieć o propozycji ówczesnego prezydenta Siemianowic Śląskich Zbigniewa Pawła Szandara i jej odrzuceniu przez związku zawodowe. Przykładem efektywnego działania w kwestii mieszkań zakładowych nie trzeba daleko szukać.
- Huta „Łabędy” miała kilkadziesiąt tysięcy takich mieszkań. Wyodrębniono spółkę, zatrudniono w niej ok. 30 pracowników huty. Otworzyli administrację, teraz się prywatyzują, ale najważniejsze, że uniknęli takiej sytuacji, z jaką mamy do czynienia teraz w Siemianowicach Śląskich. To efekt zaniechań sprzed 10 lat – przekonuje likwidator Huty „Jedność” SA.
Kolejny ciężar, który przygniótł Herbuta po otwarciu szafy w swoim gabinecie, to zaległe pensje byłych pracowników niegdyś największego zakładu na terenie miasta. To ok. 1,5 mln zł. Szanse na odzyskanie wszystkich pieniędzy są… marne.
- Istnieje ryzyko, że nawet, jakby się udało sprzedać cały majątek, to i tak nie starczy na spłacenie tych wszystkich zaległości. Szkopuł w tym, że pozostałe, nie związane z pensjami długi huty, są dziesięć razy większe i wynoszą ok. 15 mln zł. I taki też jest podział każdej złotówki. Obecnie nie ma prawnych możliwości, by zmienić te proporcje – mówi Stanisław Herbut.
Żeby likwidator nie pomyślał, że tak źle jednak nie jest pozostaje kwestia dziwnej i niezrozumiałej sprzedaży sprzed kilku lat 2 ha w sercu całego hutniczego terenu (16 ha). Bez drogi dojazdowej, bez przemyślenia, a być może właśnie z odpowiednim marginesem sprytu. Tak, czy inaczej ów fakt mocno komplikuje możliwość traktowania tego terenu jako całości. Zarówno przez likwidatora, jak i potencjalnych inwestorów.
- Nie wyciąga się wisienki z tortu, tylko się go kroi. Bo najlepszym rozwiązaniem byłoby bez sprzecznie rozpoczęcie nowego projektu na całym terenie. Wcześniej wszystko wyburzyć, uporządkować i mamy łakomy kąsek dla inwestorów. Pozostaje jeszcze kwestia podatków i tutaj jest ukłon w stronę miasta. Warto bowiem zastanowić się nad taką inwestycyjną promocją w postaci zwolnień z podatku. Byłoby mi zdecydowanie łatwiej prowadzić wtedy rozmowy – twierdzi Herbut.
Do tego wszystkiego dochodzi konieczność postawienia w stan likwidacji pięciu spółek-córek Huty Jedność. Trzeba przygotować bilanse, wnioski do sądu o wykreślenie z KRS.
- Nie wiem dlaczego nikt tym wszystkim się wcześniej nie zajął. Zastałem to co zastałem. Rozmawiam w tej sprawie z Ministerstwem Skarbu Państwa i pozostałymi akcjonariuszami. Należy przecież na ten cel stworzyć specjalny fundusz. Nie wiem co będzie dalej – likwidator bezradnie rozkłada ręce.
Obecnie Huta to po prostu ruina. Zdaniem Herbuta w 70 procentach, to nic innego jak gruzowisko.
- Jest wniosek o wyburzenie 12 budynków, które stanowią zagrożenie. Mamy ekspertyzę i wszczęte postępowanie przez inspektora nadzoru budowlanego w sprawie wyburzenia 6 kominów. Teraz mamy dwóch dzierżawców, pozostali wynieśli się przede wszystkim z powodu złodziei. Teraz każdy inwestor wie, że musi w ten teren dodatkowo włożyć od 2 do 3 mln zł, by nieruchomości mogły na siebie zacząć pracować – nie ukrywa likwidator Huty.
Dzięki przede wszystkim uporządkowaniu statusu prawnego budynek po dawnym Zakładzie nr 1 jest gotowy do sprzedania. Na przełomie października i listopada ma dojść do pierwszej licytacji. Jeżeli okaże się nieskuteczna, to do końca grudnia powinna odbyć się druga.
Co dalej? Nie ma dzisiaj odważnego, który wyjdzie i odpowie na to proste pytanie. Najważniejsze, ze ktoś wreszcie zidentyfikował wcześniejsze zaniedbania i tam, gdzie to możliwe stara się je korygować. Mówi nam przy tym prosto w twarz, że szansę na powodzenie są co najmniej mizerne. Lepsza jednak taka prawda niż bujanie w obłokach przez dekadę.