Muzyk za biurkiem
- Artysta i biurko, to straszny dysonans.
- Przede wszystkim określenie artysta, to zbyt wiele.
- Zbyt wiele skromności, biorąc pod uwagę sukcesy Chico oraz pochlebne opinie o pana wokalu.
- No to może powiedzmy „muzyk za biurkiem”. Jak się z tym czuję? Zupełnie naturalnie. Praca uczy mnie pewnego rodzaju porządku, to swoista szkoła życia, która jednocześnie pozwala mi się spełniać zawodowo. Mam usposobienie społecznika więc cieszę się, że mogę pomagać ludziom bezrobotnym. Oczywiście, że dla każdego muzyka plan „A”, to żyć z muzyki, ale i wtedy nie zawsze jest tak pięknie, jak często to sobie wyobrażamy. Rynek muzyczny wymusza niejednokrotnie bezwzględna walkę, a dążenie do celu po trupach – nie dla mnie. Pracując natomiast wśród ludzi nie tracę kontaktu z ludzkimi bolączkami, problemami i to też jest cenne dla mnie w chwilach, kiedy powstają nowe utwory.
- Kim pan jest z zawodu?
- Ukończyłem zarządzanie zasobami ludzkimi w Szkole Zarządzania Uniwersytetu Śląskiego. Tam zgłębiałem mechanizmy kierowania kadrami. Po brutalnym zderzeniu z rzeczywistością i „zejściu na ziemię”, zweryfikowałem swoje oczekiwania przede wszystkim względem pracy w konsekwencji czego podjąłem staż w siemianowickim PUP, a następnie ukończyłem studia podyplomowe z zakresu pośrednictwa pracy. Moje stanowisko wiąże się z promocją zatrudnienia, poszukiwaniem miejsc pracy oraz stażu dla określonych grup klientów PUP, obsługą pracodawców, częściowo także pracą doradczą oraz obsługą instrumentów rynku pracy. Cenię sobie swoją pracę, czuję się do niej powołany i pozwala mi ona spełniać się zawodowo. Pasja w postaci muzyki jest pewnego rodzaju dodatkowym motywatorem, który dodaje mi energii.
- Czy muzyka absolutnie zawładnęła pańskim sercem, czy zostało jeszcze trochę miejsca na inne zamiłowania?
-Muzyka przede wszystkim – to na pewno, ale w wolnych chwilach także zaczytuję się w powieściach fantastycznych, lubię ambitne kino, systemy gier bitewnych, a ponad wszystko uwielbiam gotować.
-Czyli przeważnie – humanista. Pan jest autorem tekstów utworów wykonywanych przez Chico?
- Tak, muzykę piszemy wszyscy, a teksty z paroma wyjątkami - wyłącznie ja. Piszę je zazwyczaj w języku angielskim, bo w moim odczuciu ten język jakby łatwiej współgra z naszą muzyką, ale na najnowszej płycie zespołu, zatytułowanej „In Limbo”, która ukaże się 24 lutego, będą również utwory z polskimi lirykami.
- Wasza muzyka jest szczególna, trudna do zaszufladkowania…
- Rzeczywiście jest dość eklektyczna. To efekt różnego rodzaju słabości do poszczególnych gatunków. Jednego z nas inspiruje jazz, inny zauroczony jest muzyką elektroniczną, kolejny – uwielbia mocne granie – suma tych preferencji jest więc specyficzna. Nasza muzyka to efekt wielu inspiracji.
- Rozmawiamy tuż przed premierą nowego krążka – to druga długogrająca płyta zespołu Chico…
- Pierwszą „One Big Alternative” nagraliśmy w 2006 roku. Następnie w 2009 roku wydaliśmy album EP „In Case Of Emergency”. Utwory z nich gościły m.in. na falach Radiowej Trójki, Antyradia i Radia Bis. Najnowszy album „In Limbo” prezentuje nieco odmienną muzycznie twarz zespołu. Znajdą się na nim nieznane dotąd w twórczości zespołu dynamiczne, rockowe, ale też przebojowe kompozycje. Materiał został zarejestrowany w legendarnym Izabelin Studio, a dystrybucją zajmie się Universal Music Polska - największa firma fonograficzna na polskim rynku. Premiera handlowa płyty będzie miała miejsce już za tydzień 24 lutego, a album będzie do nabycia we wszystkich dobrych sklepach muzycznych i salonach sieciowych.
-Dziękuję i życzę, aby to Limbo (otchłań, przejście będące częścią piekła – przyp.red.) zaprowadziło Chico do muzycznego nieba.