Mamy swoje sukcesy
W miniony piątek (29.11) Jacek Guzy, prezydent Siemianowic Śląskich, ogłosił konkurs ofert na dotacje w obszarze kultury fizycznej. Na dofinansowanie zadań realizowanych przez siemianowickie kluby i stowarzyszenia sportowe w pierwszym półroczu 2014 roku przeznaczono 120 tysięcy złotych. W sumie na cały rok na dotacje w sporcie przeznaczono w budżecie kwotę 260 tysięcy złotych. To o 20 tysięcy więcej niż w bieżącym okresie. Jak zwykle konkursy dotacyjne, a zwłaszcza przyznawane kwoty, wzbudzają w siemianowickim środowisku sportowym sporo emocji. Po rozstrzygnięciu trudno znaleźć w klubach osoby zadowolone z wysokości otrzymanej dotacji. Postanowiliśmy zapytać u źródła, jak to jest ze środkami przeznaczanymi na sport w Siemianowicach Śląskich i skąd te negatywne odczucia.
Nowe Siemianowice: Panie Prezydencie, czy kwota przeznaczona na dotacje w przyszłorocznym budżecie jest Pana zdaniem satysfakcjonująca dla siemianowickich klubów i stowarzyszeń sportowych?
Jacek Guzy: Po raz kolejny chciałbym podkreślić, że są to środki na dofinansowanie zadań realizowanych przez kluby, a więc miasto może i chce wspierać konkretne działania, a nie utrzymywać funkcjonowanie klubów. Poza tym warto też pamiętać, że miasto nie ma obowiązku przyznawać dotacji. Jest to wsparcie fakultatywne, w naszym mieście stanowiące jedną z form pomocy gminy dla siemianowickich klubów i ich członków. Z pewnością przedstawiciele siemianowickich klubów chcieliby, aby środków było więcej, jednak przeznaczona kwota jest na miarę możliwości. Dołożyłem starań, by było ich choć trochę więcej niż w tym roku. Na nasze organizacje sportowe w kontekście dotacji i tak z zazdrością spoglądają siemianowickie organizacje pozarządowe prowadzące działalność w obszarze kultury, czy pomocy społecznej. Zarządzający klubami sportowymi powinni więc też pamiętać, że nie są sami w mieście.
NS: Gdy rozmawialiśmy przed rokiem na temat kondycji siemianowickiego sportu sugerował Pan, że zarządzający siemianowickimi klubami rozliczanie powinni rozpocząć od siebie. Czy zauważył Pan, aby coś w tej materii się zmieniło?
Jacek Guzy: Przyznam, że w kontekście tego, co słyszę na co dzień od siemianowickich działaczy i zawodników, zmiana jest trudna do zaobserwowania. Nadal najwięcej pretensji kierowanych jest do mnie jako prezydenta, do samorządu, MOSiR-u „Pszczelnik”, czy referatu sportu. Znam sport od strony zawodniczej i menadżerskiej i nadal nie widzę w klubach weryfikacji swoich działań, rozliczania za wyniki – i nie mam tu na myśli tylko wyników sportowych. Nie widzę strategii rozwoju klubów ani koniecznych reform. Działalność opiera się na zasadzie „tu i teraz”, co nie napawa optymizmem, a mówię to jako były zawodnik, trener, prezes i menadżer.
NS: Nie czuje się Pan odpowiedzialny za słabe wyniki siemianowickich drużyn w różnych dyscyplinach ?
Jacek Guzy: Jako kibic chciałbym słyszeć i czytać o świetnych rezultatach naszych zespołów, czy sportowców w każdej dyscyplinie. W żadnym razie jednak nie czuję się odpowiedzialny za sytuacje, jakie panują w poszczególnych klubach. Po raz kolejny powtórzę, że brak wyników nie jest problemem władz miasta. Ja nie jestem już trenerem ani zawodnikiem, nie wybiegnę na boisko, czy parkiet. Od tego jest zarząd klubu, aby określać cele, sposoby ich realizacji oraz zasady finansowania. Zarząd powinien weryfikować swoją działalność, pracę trenerów i zawodników. Przypomnę, że w minionych dziesięciu latach, z jednym wyjątkiem żaden nasz klub nie tylko nie uzyskał, ale nawet nie starał się o dofinansowanie na realizowane zadania bezpośrednio z Urzędu Marszałkowskiego lub Ministerstwa Sportu, czyli o środki spoza budżetu miasta.
NS: Za co więc odpowiedzialne jest miasto?
Jacek Guzy: Wielokrotnie poruszany był ten temat i w tej materii również nic się nie zmieniło. Obowiązkiem samorządu, a zatem władz miasta jest stworzenie warunków do uprawiania sportu i to robimy, poprzez regularne inwestowanie w modernizację miejskiej bazy sportowej, a także utrzymywanie istniejącej. Pamiętajmy, że miasto przejęło infrastrukturę z lat 60-70-tych po hucie i kopalni. Przez te kilkadziesiąt lat funkcjonowania zakłady pracy nie inwestowały w te obiekty. Może się powtórzę, ale gdy obejmowałem funkcję wiceprezydenta w mieście nie było obiektów sportowych, które spełniałyby ówczesne wymogi bezpieczeństwa i funkcjonalności, nie mówiąc już o ich estetyce. Obecnie mamy kompleksy sportowe Michał i Siemion, kilka zmodernizowanych boisk szkolnych i środowiskowych, częściowo zmodernizowane obiekty w Parku Pszczelnik, część sal gimnastycznych, siemianowickie parki, staw Rzęsa z otoczeniem oraz pozostałe rekreacyjne obiekty ogólnodostępne. Myślę, że to fakty, z którymi nie da się polemizować.
NS: Czyli stworzenie warunków do uprawiania sportu mieszkańcom to inwestycje w sportową infrastrukturę miasta?
Jacek Guzy: Są najbardziej namacalnym i widocznym efektem naszej polityki prosportowej, ale oczywiście nie są to jedyne działania władz miasta w tym zakresie. Obiekty, poza wybudowaniem lub modernizacją trzeba następnie utrzymać, a ten obowiązek również spoczywa na barkach miejskiego budżetu. Dodatkowo siemianowickie kluby korzystają z tej bazy na preferencyjnych warunkach, za symboliczną opłatą, co jest kolejnym elementem wsparcia przez gminę działalności naszych organizacji. Taka forma pomocy to koszt rzędu miliona złotych rocznie. Kolejną formą wsparcia siemianowickich klubów sportowych jest finansowanie z miejskiej kasy działalności klas sportowych, powoływanych na wniosek klubów. To kilkaset tysięcy złotych rocznie.
NS: Wróćmy jednak do dotacji i oczekiwanych wyników. Wysokość dotacji nie jest zdaniem klubów wystarczająca do tego, aby oczekiwać wysokich wyników sportowych.
Jacek Guzy: Nie zawsze chodzi o konkretny wynik sportowy i to nie pieniądze są jedynym determinantem osiągnięcia wyniku. To jednak rola zarządu klubu, czyli autonomicznej organizacji, aby określać priorytety i stawiać cele, a potem je weryfikować. Należy pogodzić się z realiami i przyznać, że ze względów finansowych i organizacyjnych w naszym mieście, jeżeli nie pojawi się jakiś zamożny sponsor, nie będzie piłki nożnej, siatkówki czy nawet piłki ręcznej na poziomie ekstraklasy, czy I ligi, dlatego priorytet może mieć praca z dziećmi. Mamy szansę zaistnieć jedynie w sportach niszowych, do których zalicza się w Polsce hokej na trawie. Tam poza pracą z dziećmi i młodzieżą należy wspierać działania seniorów, gdyż mają dla miasta walor promocyjny, a dodatkowo inwestując relatywnie niewielkie pieniądze można uzyskać sukces.
NS: Nie ma więc szans nawiązać do znaczących wyników np. w hokeju na trawie z lat 80-tych?
Jacek Guzy: Myślę, że należy rozwiać mit o źródłach sukcesów z lat 80-tych. Każdy kto wtedy trenował i grał w Siemianowicach doskonale wie, że zawodnicy i trenerzy byli zatrudnieni w kopalni lub hucie, w trakcie pracy zwalniani na zajęcia lub mecze, wyjeżdżali na obozy przygotowawcze. Właściwie byli więc zawodowcami, trenowali codziennie, mieli za to płaconą pensję, mogli łatwiej łączyć sport z obowiązkami. Wyniki były więc konsekwencją systemu, który nieodwracalnie minął w latach 90-tych. Myślę, że część osób działających do dziś w siemianowickim sporcie ma problem z tym, aby przyjąć ten fakt do wiadomości.
Tym bardziej jestem pełen uznania i szacunku dla zawodników grających dziś w różnych dyscyplinach, w drużynach seniorskich. Dają z siebie wszystko, muszą łączyć sportową pasję z pracą zawodową oraz obowiązkami względem rodziny. To bardzo trudne. Z kolei w grupach dziecięcych i juniorskich, ze względu na nowoczesną bazę sportową oraz działalność klas sportowych, warunki do uprawiania sportu w mieście są nieporównywalnie lepsze niż we wspomnianych latach 80-tych. Cieszy mnie, że teraz też mamy swoje sukcesy – hokeiści zdobyli mistrzostwo Polski juniorów, piłkarze osiągnęli historyczny awans do Śląskiej Ligi Juniorów, mistrzostwo Polski młodziczek zdobyła szpadzistka Basia Brych, swoje sukcesy odnoszą również pływacy czy karatecy, dzielnie w III lidze walczą siatkarze.
NS: Kluby zwracają uwagę na społeczny i profilaktyczny wymiar swej działalności, zwłaszcza z dziećmi i młodzieżą.
Jacek Guzy: Bo bez wątpienia taką rolę spełniają i chwała im za to. Czasem jednak ta rola jest zbyt mocno eksponowana, wykorzystywana do grania na emocjach władz i mieszkańców. Tak jak mówiłem przed rokiem - klub sportowy to nie organizacja charytatywna. Kluby oferują usługę, w postaci zorganizowanych zajęć prowadzonych przez wykwalifikowaną kadrę. Ich działalność w większym stopniu powinny również wspierać poszczególne związki sportowe, a jak jest wszyscy wiemy.
NS: Odbiera Pan często – w imieniu własnym oraz Siemianowic Śląskich – różnego rodzaju nagrody i dowody uznania za działalność w zakresie sportu, jak choćby tytuł Budowniczego Polskiego Sportu czy Inwestora na Medal. Przykłada Pan wagę do tego typu wyróżnień?
Jacek Guzy: Na pewno fakt, że instytucje i osoby z zewnątrz dostrzegają oraz doceniają naszą działalność na rzecz upowszechniania sportu w mieście, jest bardzo miły, jednak ja nie przykładam większej wagi do tego typu splendoru. Każde wyróżnienie dla mnie traktuję jako wyróżnienie dla Siemianowic Śląskich, a ponieważ sport mam w sercu, wsparty bogatym doświadczeniem zawodniczym, trenerskim i menedżerskim, to obecnie mogę kreować i realizować politykę miasta, także w zakresie sportu, z myślą o przyszłych pokoleniach. Chcę z tej roli wywiązać się jak najlepiej, by po latach pozytywnie ocenili mnie siemianowiczanie.
NS: Mimo natłoku obowiązków sport to wciąż nie jest zamknięty rozdział w Pana życiu?
Jacek Guzy: Pewnie znów się powtórzę, ale każdy kto kiedykolwiek był związany ze sportem wie, że nie można zamknąć tego rozdziału. Obecnie dbam o swoją formę trenując karate kyokushin, poza tym naturalnie jako kibic emocjonuję się występami polskich, a zwłaszcza siemianowickich sportowców. Życzę wszystkim reprezentującym nasze miasto w poszczególnych dyscyplinach, na różnych szczeblach rozgrywek, by przysparzali sobie oraz nam samych powodów do radości.