Kto widzi drogę w lasku?
Wczorajsza sesja siemianowickiej Rady Miasta, przynajmniej w jednym punkcie jeszcze raz udowodniła, że najgorzej jak ktoś chce się kreować na specjalistę, przy okazji krytykuje na czym świat stoi, a tak naprawdę stoi za nim niewiedza i brak zrozumienia znaczenia niektórych słów. A może w najbliższych miesiącach będzie rządzić zasada: nieważne jak – byle zaistnieć?
Profesor Jan Miodek miałby wczoraj ubaw po pachy przysłuchując się obradom siemianowickiej RM. Czego tam nie było?! Słowa „rewitalizacja” i „droga” odmieniane były na setki sposobów. Wykazując przy okazji Himalaje wręcz niekompetencji i braków wiedzy.
Te gramatyczne i logiczne zarazem wywijasy radni zaczęli wyprawiać przy dyskusji na temat realizacji zeszłorocznego budżetu obywatelskiego – pierwszego etapu rewitalizacji Lasku Bytkowskiego.
Radni z tamtego okręgu postanowili przy okazji „zabłysnąć” (tak na marginesie: szkoda, że od początku ich zasiadania w radzie – nie tylko w tej kadencji – ich usta uparcie milczały na temat tegoż Lasku) i rozgorzała gorąca dyskusja, w której prym wiodła radna Jolanta Kopiec (SLD), znana głównie z tego, że zna się na wszystkim.
- Mieszkańcy czują się oszukani. Obiecał pan im rewitalizację lasku, a skończy się na drodze – grzmiała, dobrze czując się w roli obrończyni tych rzekomo uciśnionych.
Przy okazji radna Kopiec wykazała się jeszcze jednym: chociaż w późniejszym zapytaniu w ramach interpelacji przyznała, że nie zna i chętnie pozna harmonogram założonych w Lasku Bytkowskim prac, to ta niewiedza (tak jak w przypadku samego projektu) w żaden sposób nie pohamowała jej przed wylewaniem wiadra pomyj na prezydenta i inicjatorów zmian w Lasku Bytkowskim.
- Trzeba posprzątać ten lasek, a nie budować drogę – padały z ust radnej SLD wczoraj takie stwierdzenia.
Teraz chwila nauki czytania ze zrozumieniem. Idea zeszłorocznego budżetu obywatelskiego rozpropagowana była jak tylko mogła: w miejskich, ale nie tylko publikatorach. Magistrat zaproponował ze swojej strony parę inwestycji za 500 tys. zł każda. Jedną z nich był pierwszy etap rewitalizacji Lasku Bytkowskiego, który miał polegać w pierwszej kolejności na modernizacji alei głównej, biegnącej od II LO do osiedla Wróbla i Korfantego. Powstanie nowa nawierzchnia, oświetlenie, elementy małej architektury. Myśli się o roli edukacyjno-historycznej tej alei, by przy ławkach była np. rozpisana w gwarze śląskiej legenda Kołocowej Góry.
Ale co tam?! Dla radnej Kopiec to będzie tylko „droga”, którą wstrętny Guzy chce oszukać mieszkańców, na co ona – niczym siemianowicka Joanna D’Arc- nie zamierza pozwolić.
- Kolejne prace w Lasku Bytkowskim też zapowiadaliśmy. Teraz mieszkańcy Bytkowa i nie tylko będą mogli – w ramach kolejnego budżetu obywatelskiego, w którym na każdą dzielnicę przygotowaliśmy po 500 tys. zł – zgłosić swój pomysł na dalszą rewitalizację Lasku. Teraz, w ramach założonych pieniędzy, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami koncentrujemy się na głównej arterii Lasku, co zdecydowanie poprawi estetykę i bezpieczeństwo na całym tym terenie – tłumaczy Jacek Guzy, prezydent Siemianowic Śl.
Ale takim radnym jak Jolanta Kopiec takie argumenty w ogóle nie wystarczają. Dla niej w Lasku jest przede wszystkim za brudno i te pół miliona trzeba przeznaczyć głownie na jego posprzątanie. Zapominając przy okazji, ze podczas głosowania kilka ładnych miesięcy temu nad budżetem obywatelskim nijak nie można dojrzeć pozycji: „sprzątanie Lasku Bytkowskiego”.