Za brak segregacji – zapłacisz więcej
Coraz mniej czasu na dorównanie do europejskiego poziomu recyklingu. O to żebyśmy się z tym nie spóźnili, mają zadbać nowe regulacje.
O odpadach zrobiło się głośno w ostatnim czasie głównie za sprawą serii pożarów na wysypiskach. Te, jak najczęściej przekonują pobliscy mieszkańcy, wywoływane są przez samych właścicieli. W ten sposób mieliby uciec od odpowiedzialności za składowanie wbrew przepisom, a przy okazji trochę też zarobić – z ubezpieczenia.
Podpisaną przez przeszło 7 tys. osób petycję w sprawie przepisów antyodorowych, które mogłyby zniwelować odczuwanie skutków takich praktyk przez mieszkańców przekazał na ręce Ministra Środowiska Rafał Piech, prezydent Siemianowic Śl.
Zmiany w prawie w tym względzie zapowiedział również premier Mateusz Morawiecki. Według nowych przepisów otwieranie wysypisk śmieci byłoby ściśle związane z własnością danych terenów. Dodatkowo właściciele wysypisk płaciliby specjalną kaucję, która byłaby zabezpieczeniem przed porzuceniem składowiska. I na założenie monitoringu nie będzie już jak do tej pory trzech lat, a tylko rok.
Ale to nie jedyne zawirowania wokół składowania i segregowania śmieci. Mocnym sygnałem ostrzegawczym okazał się ostatni raport NiK, wedle którego w kontrolowanych gminach poziom recyklingu zamiast wzrosnąć – to spadł. Co gorsza w więcej niż połowie kontrolowanych gmin (13 na 22) wykryto dzikie wysypiska. Wg NIK w tej sytuacji można zrobić tylko jedno: zintensyfikować działania. Tak na szczeblu samorządowym, jak i centralnym. Wzajemne spychanie odpowiedzialności nic nie da, jedynie problem pogłębi.
Zdecydowanie bardziej groźną i jak najbardziej realną perspektywą jest ta, w której Polska za nieodpowiednią segregację płaci unijne kary. Poziom recyklingu w naszym kraju w 2016 r. wyniósł 28 proc. Chociaż za poprzedni (2017) rok nie ma jeszcze danych (weryfikują je w Ministerstwie Środowiska), to raczej można zakładać, że ciągle do poziomu 50 proc. jest albo daleko albo bardzo daleko.
Jednak zgodnie z nowymi zasadami, przyjętymi w maju br. przez Radę Unii Europejskiej, w 2020 r. państwa członkowskie mają mieć recykling na poziomie 50 proc., w 2025 r. – 55 proc., w 2030 r. – 60 proc., a w 2035 r. aż 65 proc. odpadów powinno ulegać recyklingowi. Jeżeli dane państwo nie zmieści się w tym czasowym korytarzu – przyjdzie mu płacić dotkliwe kary.
W Ministerstwie Środowiska postawiono na zmianę prawa. Szef resortu środowiska Henryk Kowalczyk oznajmił, że prace nad nowelizacją odpowiednich przepisów są już mocno zaawansowane. Jak przekonuje strona rządowa, niezbędne jest jeszcze większe rozgraniczenie opłat za segregowane odpady i te zmieszane. Ministerstwo sugeruje, żeby w pierwszym przypadku mieszkańcy płacili 10 zł, a w drugim cztery razy więcej – 40 zł. To miałoby zachęcić do recyklingu zwykłego Kowalskiego. W innej nowelizacji (ustawy o odpadach) miałby znaleźć się zapis zwiększający odpowiedzialność producentów.