30 października 2014, 20:38 | Inne
Trzeba zrobić wszystko, żeby ludzi tu zatrzymać
Z Januszem Gorolem, kandydatem Ruchu Autonomi Śląska do Sejmiku Województwa Śląskiego, rozmawia Wojciech Kempa
- Zacznę standardowo: z czym idzie Pan do Sejmiku Województwa Śląskiego?
- Nie chcę, co podkreślam w kampanii wyborczej, składać obietnic, których nie będę w stanie zrealizować. Mało kto się orientuje, czym zajmuje się Sejmik. Tymczasem kompetencje Sejmiku nie są zbyt duże. Większe są Zarządu Województwa. Sejmik ma wpływ na wydatkowanie pieniędzy centralnych, a zwłaszcza unijnych. I to są bardzo ważne kwestie. Chcę podkreślić, że Klub Radnych Ruchu Autonomii Śląska był jedynym, który zgłosił poprawki do Strategii Rozwoju Województwa Śląskiego do roku 2020.
- Czego te poprawki dotyczyły?
- Wprowadzenia zmian w zakresie rozdziału środków na poszczególne priorytety... Ale wrócę do tego, na czym najbardziej mi zależy. Jest to sprawa, którą od lat się zajmuję - chodzi o organizacje pozarządowe. Chciałbym doprowadzić do utworzenia na szczeblu województwa Rady Działalności Pożytku Publicznego i Wolontariatu.
- Zaintrygował mnie w waszym programie pomysł wybudowania w Siemianowicach Śląskich spalarni śmieci. Czy mógłby Pan rozwinąć ten temat?
- To jest w programie dla miasta, z którym występuje kandydatka na prezydenta Katarzyna Cichos. Gdy chodzi o szczebel wojewódzki, występujemy z osobnym programem. To jest propozycja dla miasta, a my prezentujemy program, który będzie realizowany na poziomie Sejmiku.
- No tak, ale taka spalarnia śmieci, z tego co się orientuję, nie może funkcjonować na potrzeby jednego miasta. Z punktu widzenia ekonomicznego nie jest to możliwe. W takie przedsięwzięcie musiałoby się zaangażować więcej miast.
- To musi wynikać z szerszego porozumienia kilku miast, a może nawet całego regionu. Bo to musi być opłacalne ekonomicznie... A wracając do mojego programu, który chciałbym realizować w Sejmiku, to bardzo ważne jest dla mnie to, że jestem z Siemianowic. Chciałbym doprowadzić do powstania płaszczyzny dialogu pomiędzy radnymi miasta i radnymi województwa. Taki dialog jest konieczny.
- Czemu miałby on służyć?
- Bez takiego dialogu nie jest możliwe skuteczne ubieganie się o środki unijne i realizowanie wspólnych projektów.
- O jakie projekty konkretnie chodzi?
- Jest wiele sfer, nawet bardzo wiele, które lepiej byłoby rozwiązywać na poziomie ponadmiejskim. Województwo może tu być dobrym partnerem i mediatorem.
- Może Pan to skonkretyzować?
- Są projekty, w których województwo może być partnerem. Mam tu na myśli projekty, w których województwo bierze bezpośredni udział. Ale marszałek mógłby być też dobrym mediatorem w dialogu między miastami.
- Łagodzić spory?
- Nie tylko. Raczej mam tu na myśli właśnie dialog. Na przykład zakup energii, który obecnie dokonywany jest w drodze szereszego porozumienia z udziałem większej ilości miast - dało to możliwość wynegocjowania lepszych warunków finansowych. Siemianowice sporo na tym zyskały. Podobnie może być ze sprawą wywozu śmieci. Działając wspólnie, będzie można sporo zaoszczędzić. Dodam tu sprawę transportu miejskiego. W naszym programie znalazła się kwestia wspólnego biletu komunikacyjnego na różne środki transportu, czego dotąd się nie udało zrobić. To są sprawy, na które chcemy twardo stawiać.
- O tej sprawie dyskutuje się od lat, ale jakoś wciąż kończy się tylko na dyskusjach...
- I kolejna sprawa. Obecnie miasta, zamiast ze sobą współdziałać, w wielu sprawach konkurują ze sobą. Tak jest na przykład z pozyskiwaniem inwestorów. A przecież jeśli IBM tworzy swój oddział w Katowicach, to powstają tam miejsca pracy także dla ludzi z Siemianowic.
- Wspomniał Pan o organizacjach pozarządowych...
- To jest ten temat, który jest mi szczególnie bliski... Myślę też o pójściu w kierunku zwartej polityki młodzieżowej, o stworzenie zwartej i kompleksowej polityki młodzieżowej. Chodzi o to, żeby młodym ludziom stworzyć w naszszym regionie optymalne warunki do rozwoju. Mamy świetne uczelnie, powstaje dużo nowych inwestycji, a jednak miasta regionu się wyludniają. Po raz pierwszy w swej historii Śląsk znalazł się w takiej sytuacji. Jeszcze nigdy nie było tak, żeby Śląsk się wyludniał. A teraz mamy do czynienia z takim właśnie zjawiskiem. Trzeba zrobić wszystko, żeby ludzi tu zatrzymać, żeby chcieli tu pozostać.
- Zacznę standardowo: z czym idzie Pan do Sejmiku Województwa Śląskiego?
- Nie chcę, co podkreślam w kampanii wyborczej, składać obietnic, których nie będę w stanie zrealizować. Mało kto się orientuje, czym zajmuje się Sejmik. Tymczasem kompetencje Sejmiku nie są zbyt duże. Większe są Zarządu Województwa. Sejmik ma wpływ na wydatkowanie pieniędzy centralnych, a zwłaszcza unijnych. I to są bardzo ważne kwestie. Chcę podkreślić, że Klub Radnych Ruchu Autonomii Śląska był jedynym, który zgłosił poprawki do Strategii Rozwoju Województwa Śląskiego do roku 2020.
- Czego te poprawki dotyczyły?
- Wprowadzenia zmian w zakresie rozdziału środków na poszczególne priorytety... Ale wrócę do tego, na czym najbardziej mi zależy. Jest to sprawa, którą od lat się zajmuję - chodzi o organizacje pozarządowe. Chciałbym doprowadzić do utworzenia na szczeblu województwa Rady Działalności Pożytku Publicznego i Wolontariatu.
- Zaintrygował mnie w waszym programie pomysł wybudowania w Siemianowicach Śląskich spalarni śmieci. Czy mógłby Pan rozwinąć ten temat?
- To jest w programie dla miasta, z którym występuje kandydatka na prezydenta Katarzyna Cichos. Gdy chodzi o szczebel wojewódzki, występujemy z osobnym programem. To jest propozycja dla miasta, a my prezentujemy program, który będzie realizowany na poziomie Sejmiku.
- No tak, ale taka spalarnia śmieci, z tego co się orientuję, nie może funkcjonować na potrzeby jednego miasta. Z punktu widzenia ekonomicznego nie jest to możliwe. W takie przedsięwzięcie musiałoby się zaangażować więcej miast.
- To musi wynikać z szerszego porozumienia kilku miast, a może nawet całego regionu. Bo to musi być opłacalne ekonomicznie... A wracając do mojego programu, który chciałbym realizować w Sejmiku, to bardzo ważne jest dla mnie to, że jestem z Siemianowic. Chciałbym doprowadzić do powstania płaszczyzny dialogu pomiędzy radnymi miasta i radnymi województwa. Taki dialog jest konieczny.
- Czemu miałby on służyć?
- Bez takiego dialogu nie jest możliwe skuteczne ubieganie się o środki unijne i realizowanie wspólnych projektów.
- O jakie projekty konkretnie chodzi?
- Jest wiele sfer, nawet bardzo wiele, które lepiej byłoby rozwiązywać na poziomie ponadmiejskim. Województwo może tu być dobrym partnerem i mediatorem.
- Może Pan to skonkretyzować?
- Są projekty, w których województwo może być partnerem. Mam tu na myśli projekty, w których województwo bierze bezpośredni udział. Ale marszałek mógłby być też dobrym mediatorem w dialogu między miastami.
- Łagodzić spory?
- Nie tylko. Raczej mam tu na myśli właśnie dialog. Na przykład zakup energii, który obecnie dokonywany jest w drodze szereszego porozumienia z udziałem większej ilości miast - dało to możliwość wynegocjowania lepszych warunków finansowych. Siemianowice sporo na tym zyskały. Podobnie może być ze sprawą wywozu śmieci. Działając wspólnie, będzie można sporo zaoszczędzić. Dodam tu sprawę transportu miejskiego. W naszym programie znalazła się kwestia wspólnego biletu komunikacyjnego na różne środki transportu, czego dotąd się nie udało zrobić. To są sprawy, na które chcemy twardo stawiać.
- O tej sprawie dyskutuje się od lat, ale jakoś wciąż kończy się tylko na dyskusjach...
- I kolejna sprawa. Obecnie miasta, zamiast ze sobą współdziałać, w wielu sprawach konkurują ze sobą. Tak jest na przykład z pozyskiwaniem inwestorów. A przecież jeśli IBM tworzy swój oddział w Katowicach, to powstają tam miejsca pracy także dla ludzi z Siemianowic.
- Wspomniał Pan o organizacjach pozarządowych...
- To jest ten temat, który jest mi szczególnie bliski... Myślę też o pójściu w kierunku zwartej polityki młodzieżowej, o stworzenie zwartej i kompleksowej polityki młodzieżowej. Chodzi o to, żeby młodym ludziom stworzyć w naszszym regionie optymalne warunki do rozwoju. Mamy świetne uczelnie, powstaje dużo nowych inwestycji, a jednak miasta regionu się wyludniają. Po raz pierwszy w swej historii Śląsk znalazł się w takiej sytuacji. Jeszcze nigdy nie było tak, żeby Śląsk się wyludniał. A teraz mamy do czynienia z takim właśnie zjawiskiem. Trzeba zrobić wszystko, żeby ludzi tu zatrzymać, żeby chcieli tu pozostać.