Krwawa niedziela na Wołyniu 11 lipca 1943 r. Pamiętamy!
– Ranny duchowny nadal modlił się i udzielał wiernym rozgrzeszenia. Po jakimś czasie znów do niego strzelono - padł na posadzkę. Jednocześnie dwoma bocznymi drzwiami kościoła weszło dwóch Ukraińców z karabinami i idąc obok rzędów ławek, zaczęli strzelać osobno do każdego człowieka. Zabijali pomału, z dokładnością, aby trafić w każdą osobę” – Tak Julia Gruszczyńska wspomina masakrę dokonaną przez nacjonalistów ukraińskich w Porycku.
11 lipca 1943 roku była małym dzieckiem. Kilkuletnim. Jednak do końca życia miała przed oczami obrazy zbrodni, jakie wydarzyły się w jej rodzinnej miejscowości, leżącej na terenie województwa wołyńskiego. Tego bowiem dnia nastąpił punkt kulminacyjny rzezi wołyńskiej, tzw. Krwawa Niedziela.
Takich świadectw jest mnóstwo. Czas jednak jest nieubłagany. Ludzi, którzy byli małymi dziećmi i mieli okazję – niejednokrotnie cudem – przeżyć te wydarzenia, jest już coraz mniej. Między innymi dlatego, by nie zatarły się w ludzkiej pamięci, 22 lipca 2016 roku Sejm Rzeczypospolitej Polskiej uchwalił Narodowy Dzień Pamięci Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.
Dzisiaj, 11 lipca, wspominamy te tragiczne chwile. Terror Ukraińskiej Powstańczej Armii sprawił, że 79 lat temu, w 99 polskich miejscowościach, głównie należących do powiatów włodzimierskiego i horochowskiego, rozpoczęła się systemowa eksterminacja Polaków. W niewyobrażalnie okrutny sposób mordowano mężczyzn, kobiety, dzieci i starców. Pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej kwalifikuje te wydarzenia jako ludobójstwo.
Przypomnijmy, zbrodni tej dokonano na Polakach w 1865 miejscowościach województwa wołyńskiego. Szacunki polskich historyków mówią nawet o 60 tysiącach zamordowanych Polakach na Wołyniu oraz 40 tysiącach w Galicji Wschodniej. Terror Ukraińskiej Powstańczej Armii spowodował, że setki tysięcy naszych rodaków opuściły swoje domy ratując życie swoje i swoich bliskich. Oni i tak mogą mówić o szczęściu. Przeżyli.
George Santayana, amerykański pisarz i filozof zwykł mawiać, iż kto nie pamięta historii skazany jest na jej ponowne przeżycie. Właśnie dlatego, by nie być świadkiem, czy – nie daj Boże – uczestnikiem podobnych wydarzeń, pielęgnujmy w pamięci tragiczną historię dziesiątek tysięcy pomordowanych Polaków. Mając na uwadze szeroki kontekst historyczny, wyciągajmy z niej wnioski by uniknąć podobnych dramatów w przyszłości. Pierwszy krok już zrobiliśmy. Bowiem pomagając dzisiaj uchodźcom z Ukrainy, którzy uciekają przed wojenną pożogą, jesteśmy na ustach całej Europy jako ci, którzy zdali egzamin z człowieczeństwa.