Choć dla nich stanęły słoneczne zegary...
To taki dzień, kiedy z jednej strony tak bardzo odczuwamy brak, tych którzy odeszli, z drugiej równie mocno, myślami, sercem, a wreszcie, udając się na miejsce ich wiecznego spoczynku, także fizycznie, jesteśmy z nimi blisko.
1 listopada, to czas zarezerwowany dla tych, których nieobecność jest dla nas najbardziej bolesna, ale przecież zbliżający się Dzień Wszystkich Świętych, skłania też do szerszej refleksji o przemijaniu, o naszym miejscu w czasie, o nadawaniu mu sensu. Przypomina też o wdzięczności dla naszych Nieobecnych. Za to, że po prostu byli. Dzielili z nami radości i zmartwienia. Że z nimi nie czuliśmy się samotni. Kochali nas, przyjaźnili się z nami, pracowali z nami.
W tym roku, w marcu pożegnaliśmy osobę, spod której skrzydeł wyszły liczne zastępy, oszlifowanych muzycznie siemianowiczan – wieloletnią dyrektor Społecznego Ogniska Muzycznego, Krystynę Paciej. Muzyka była dla niej świętem. Ucząc jej, uczyła także szacunku dla sztuki, piękna, dla wartości, które wynoszą ludzkie życie ponad egzystencję.
Kolejna, dotkliwa strata dosięgła Siemianowic Śląskich w kwietniu. Była nią śmierć jedynego, polskiego mistrza świata w boksie – siemianowiczanina z urodzenia- Henryka Średnickiego. Mówiono o nim „ legenda polskiego boksu”, mówiono „Henio Lwie Serce”, bo takie serce do walki, jak on, miał rzadko kto. Nie mieszkał już w naszym mieście, ale miał do tego miejsca sentyment. Jeszcze w 2012 roku organizował tu turniej bokserski dla młodzieży.
W maju wstrząsnęło nami niespodziewane odejście Ani Rembierz. Jako naczelnik Wydziału Gospodarki Lokalowej, szybko zyskała opinię ambitnej, energicznej, a przede wszystkim pełnej empatii . Kochała życie, doceniała je, intensywnie wypełniając każdy dzień pracą, radością z bliskości rodziny i przyjaciół, wrażeniami. Jedna z tych pięknych chwil, w drodze na szczyt w Alpach Kamnicko-Sawińskich na Słowenii, stała się jej ostatnią…
Wrzesień zasmucił nas wiadomością, że nigdy już nie spotkamy postaci cieszącej się takimż szacunkiem, jak sympatią rzeszy absolwentów Śniadeka- byłego dyrektora, znakomitego nauczyciela matematyki- Mariana Sieniewskiego. Za jego sprawą królowa nauk stawała się dla uczniów jasna. Na jego lekcjach zyskiwali wiarę w siebie.
Wspominam tylko kilkoro Nieobecnych, bo byli powszechnie znanymi osobami, ale przecież każda śmierć dla najbliższych, ma taki sam wymiar, taki sam ciężar. I każdy, choćby był najskromniejszą postacią, zostawia po sobie żal. Ale nie tylko, bo jak śpiewali w pięknej, poetyckiej piosence Golec uOrkiestra:
„Choć prawda jest taka
Że dla nich na zawsze
Stanęły słoneczne zegary
To ciągle są obok
By w tym co robimy
Dodawać nam siły i wiary”.